Siedemdziesiąt lat temu Leopold Tyrmand zanotował pierwsze słowa tego dziennika. Pisarz był wówczas w trudnej sytuacji materialnej. Nie mógł publikować, ale nie potrafił zrezygnować z pisania. Uwieczniał na kartach dziennika codzienne zdarzenia, spotykane osoby, ale na tym nie poprzestał. Wymodelował swój dziennik na powieść, wplatając weń wątek romansowy, który do dziś rozpala wyobraźnię niejednego czytelnika. Tyrmand pozwalał sobie na wiele, gdyż nie miał złudzeń co do publikacji zapisków. Były one z wielu powodów niecenzuralne, a nawet groźne. Dlatego też Tyrmand chował je przed światem, a później - w drodze do Francji - przemycił i zdeponował w redakcji „,Kultury“,. Dziennik 1954 nigdy nie ukazał się w pierwotnej postaci. Najpierw był redagowany przez pisarza, a później cenzurowany przez wydawców i edytorów. Dziś do rąk czytelnika trafia wybór z dwu wersji dziennika: pierwotnej (zeszyty) oraz zmienionej przez Tyrmanda (maszynopis). Dzięki temu w łatwy sposób można przeanalizować różnice między źródłami, a co ważniejsze doświadczyć lektury bez cenzorskich cięć i przeinaczeń.