Puścić się w seksie. Musicie przyznać, że to piękna myśl. Połajdaczyć się i sponiewierać trochę we własnym łóżku. Nie myśleć nieustannie o tym, co wypada, a co nie wypada robić. Postawić krok w kierunku tego, co nie jest tak szalenie poważne, sprawdzone, ograne i znane. Przekroczyć konserwatywne granice wyznaczone przez linię penisa i pochwy. Wbrew zasadom, zakazom, niepewności własnej i cudzej, konwenansom, opiniom innych na nasz temat, krępującym przekonaniom, na przekór przaśności, pseudo moralności, bylejakości i anty kobiecości. Pozwolić sobie na trochę swobody we własnym łóżku. Nie zamartwiać się, czy moje ciało jest wystarczająco dobre, czy moje dojście do orgazmu nie zajmuje zbyt wiele czasu, czy przyznając się do swoich potrzeb erotycznych nie wyjdę na egoistkę, albo puszczalską, albo jeszcze gorzej egoistyczną puszczalską. Uspokoić umysł i rozbujać ciało. I odmówić wstydzenia się i przepraszania za to, że mamy ochotę w życiu i w seksie na więcej niż serwują nam pod płaszczykiem dobrych rad zawzięci strażnicy własnych lęków i cudzych moralności.