Po Wierzyńskim i Lechoniu otrzymujemy kolejny portret poety związanego z czołową w Dwudziestoleciu grupą Skamander. Minęło ponad sto lat od rozpoczęcia działalności tej utalentowanej plejady, co oddziaływała na polską poezję do 1939 i w latach wojny, i po wojnie, w kraju i na emigracji. Naturalnym biegiem rzeczy twórczość ta odeszła do historii, zmieniły się oceny historyków literatury i krytyków. Zmieniły się gusta czytelnicze. A jednak, czytelnik przypadkowy, nie profesjonalista, odkrywa nieraz w pisarstwie tych poetów utwory budzące refleksję emocjonalną i estetyczną, a czasem zaskakujące w połączeniu z nimi wrażenie intelektualne.
Różne były indywidualne losy artystyczne skamandrytów, tak jak różna ich ewolucja światopoglądowa i uwikłania biograficzne w dramaty historii dwudziestowiecznej. Z niektórymi los obszedł się okrutnie, nie zaistnieli w kulturze na tyle, na ile mogli zasługiwać. Do takich właśnie należy bohater monografii, Stanisław Baliński. Tytuł jej jest w jego przypadku wyjątkowo trafny, choć dotyczy, w szczególny sposób, raczej późniejszych lat jego życia.