Trudno być dziś dziennikarzem w Polsce: co raz to narzekają, że jesteś niepotrzebny i niedługo nieuchronnie zastąpią cię skomputeryzowane maszyny. Niełatwo w tym samym czasie utrzymywać się z celebrzenia na tej scenie: stajesz się przedmiotem łatwym do obrażania, wyśmiewania, a w najlepszym przypadku nie doceniają cię.
Jak jest, gdy jest się po trosze i jednym, i drugim to główna teza tej książki. Co się dzieje, gdy będąc dziennikarzem, starasz się trafiać z przekazem do swojej publiczności, stosując narzędzia celebrytów? Nie czarujmy się tylko wtedy, gdy czujemy oddech czytelnika za naszymi plecami, uprawianie tego zawodu ma sens. Książka traktuje o styku dziennikarstwa, coraz powszechniej stabloidyzowanego, i systemu celebryckiego, coraz powszechniej wkraczającego w miejsca, które do tej pory funkcjonowały jako salony (nie mylić z Salonem, ulubionym celem ataków grupy konserwatywnych dziennikarzy).