To, co zdarzyło się w 2020 roku na Białorusi, brzmi, jakby jakiś scenarzysta o zdecydowanie wybujałych ambicjach wymyślił fabułę serialu politycznego dla Netflixa.
Pewien bloger chce rzucić wyzwanie Aleksandrowi Łukaszence i zostać prezydentem Białorusi. Jednak zanim jeszcze zostanie zarejestrowany jako kandydat, Łukaszenka każe go zamknąć. Na co żona blogera, Swiatłana Cichanouska, oświadcza, że w takim razie ona chce kandydować w miejsce męża. Stoi przed nią zadanie przerastające jej możliwości, lecz uzyskuje pomoc od dwóch sojuszniczek: menedżerki IT Wieraniki Cepkały i muzyczki Maryi Kalesnikawej. I wbrew wszelkim państwowym szykanom dokonują cudu.
W nocy z 10 na 11 sierpnia, Swiatłana Cichanouska została zmuszona do opuszczenia Białorusi. Menedżerka IT Wieranika Cepkała wyjechała już w dniu wyborów do rodziny w Moskwie. Muzyczka Maryja Kalesnikawa zdecydowała się zostać – i niech się dzieje, co chce. Od 8 września 2020 roku siedzi w areszcie. Grozi jej do dwunastu lat więzienia.
W takim momencie serial Netflixa przeważnie się kończy, dalszego ciągu się nie przewiduje. Trzy kobiety pokonane. Siedzą w pace albo żyją na wygnaniu. Już po wszystkim. Happy endu brak. Jednak historia toczy się nadal. Opowiada o zrywie, o tęsknocie za zupełnie zwyczajną przyszłością i o tym, jak kobiety sięgnęły pomoc. I już zmieniła Białoruś.